Kawa po której hula wiatr
9 grudnia 2022
Statystyki mówią, że w grudniu spotykamy się z bliskimi średnio 77% częściej niż podczas reszty roku. Są również badania traktujące o radości ze spotkań z rodziną… ale to zostawmy na inny artykuł. 😉
Praktyczne prezenty są najlepszymi więc, jak co roku, palarnia Odija przygotowała dla Was Świąteczną Kawę. Przygotowaliśmy też dla Was garść ciekawostek na temat tej kawy, żebyście mogli zabłysnąć przy wigilijnym stole. Na pewno znacie to uczucie mrowienia na karku gdy Ciocia zadaje niewygodne pytania, Kuzynka znowu przechwala się swoimi bąbelkami a Wujek wytacza najcięższe polityczne i światopoglądowe działa… 🙂 To idealny moment, żeby zaparzyć im filiżankę dobrej kawy i trochę o niej poopowiadać.
W świątecznej paczce kawy Odija znajdziecie Brazylię Cerrado. To zdecydowanie kawa premium, która uzyskała wysokie noty podczas oceny jakości ziarna jeszcze na plantacji i potem przez importera. Brazylię Cerrado możecie znać już z naszej serii Szocik lub Przelew. Tam, specjalnie wypalona, doskonale sprawdza się w ekspresach ciśnieniowych lub przelewowych. W Kawie Świątecznej wypalona jest ciut ciemniej.
Pochodzące z brazylijskiego regionu Sul de Minas ziarna połączyliśmy z nieoczywistymi ziarnami z Indyjskiej Karnataki. Oba rodzaje ziaren to arabiki. Różnica między nimi jest jednak zasadnicza – polega na obróbce surowego ziarna. Zaczyna się podobnie: metodą naturalną. Pewnie ją znacie, ale w skrócie przypomnę: po zerwaniu dojrzałych owoców kawowca z krzaka suszy się je na słońcu. Skórka i miąższ wiśni kawowej sam odchodzi od ziarna. Następnie samo ziarno suszy się jeszcze do uzyskania mniej więcej 3% wilgotności. Ziarna kawy obrabiane tą metodą są znacznie słodsze niż gdyby obrobione były metodą mokrą.
To co dzieje się później z indyjskim ziarnem niektórzy nazywają magią. Ja nie pójdę tak daleko, ale postaram się Was zaciekawić ziarnem po którym hula wiatr. 🙂
Czynnikami mającymi ogromny wpływ na smak kawy jest miejsce świata w którym kawowiec rośnie. W skrócie: kawy z Kenii czy Etiopii będą zdecydowanie bardziej kwasowe, owocowe niż te z Brazylii czy Indii. Kenijskie ziarna będą miały sporo nut czerwonych owoców, z kolei etiopskie łatwo poznać po kwiatowym aromacie. To trochę tak jak z winem: inaczej będzie smakowało wytrawne wino wyprodukowane we Francji inaczej te z Nowej Zelandii.
Obróbka ziarna po zerwaniu go z krzaka również ma ogromny wpływ na smak docelowego naparu. Przypomniałam już w kilku słowach jak wygląda obróbka naturalna, zakładam, że więc co nieco o obróce mokrej. Wśród tych mniej znanych jest obróbka monsunowa. Mniej popularna ponieważ stosują ją raczej tylko Hindusi.
Wiele, wiele lat temu, kawę z Indii do Europy transportowano statkami. Po wielomiesięcznej podróży surowe ziarna kawowca docierały do europejskich portów nieco zmienione niż kiedy ładowano je na statek w Azji. Zaobserwowano, że podczas rejsu stawały się dużo większe, zmieniały barwę z szaro-zielonego na blado-złoty, nieco inny miały zapach i smakowały inaczej niż gdy parzono je w Indiach.
Okazało się, że to zasługa wiatrów monsunowych, które swobodnie hulały po ziarnach przez kilka miesięcy drogi. Pod wpływem warunków atmosferycznych surowe ziarno nabierało nieco stęchłego aromatu. Po wypaleniu, zmieleniu i zaparzeniu ziaren okazywało się jednak, że naturalna dla kawy kwasowość zniknęła. Na jej miejsce pojawił się nieco dymny aromat, który można przypisać whisky czy koniakowi. Do tego aromat tytoniu, prażonych orzechów, palonego masła i karmelu, którego przed transportem nie wyczuwano. Znane wcześniej, charakterystyczne dla indyjskiej kawy, aromaty korzennych przypraw stawały się bardziej podkreślone i słodkie. Kawa byłą pełniejsza i bardziej wyrazista niż ta przed podróżą. Kawę-podróżniczkę porównywano do znanej już wtedy robusty. Jej przewaga nad robustą była jednak znacząca. Arabika z Indii była zdecydowanie bardziej szlachetna: brak jej szorstkiej, nieco teinowej goryczki. Intensywność nowoodkrytej kawy monsunowej była dużo przyjemniejsza dla podniebienia. Ta arabika nie zawierała tak dużo kofeiny jak robusta. Europejscy kawosze oszaleli na punkcie tego smaku!
Rozwój techniki i pojawienie się statków parowych znacząco skróciło podróż kawy z Azji. Monsunowe wiatry i wilgoć już nie miały tyle używania podczas kawowych transportów. Jednak kupcy w Europie ciągle poszukiwali tamtego smaku.
Żeby zaspokoić europejskie wymagania plantatorzy z Indii postanowili odtworzyć warunki w jakich miesiącami przebywała kawa płynąc do Europy.
Po zerwaniu z krzaka kawowca dojrzałego owocu suszy się go suchą porą na słońcu. Co kilka dni ręcznie przebiera suszone owoce i dokładnie rozkłada, żeby każdy miał szanse dokładnie skąpać się w słońcu. Gdy miąższ i skórka wiśni kawowej są na tyle suche, że same odchodzą od ziarna dokładnie obiera się surowiec. Potem jeszcze chwilę suszy, tak długo żeby ziarna miały ok. 3% wilgotności.
Gdy przychodzi pora monsunowa ziarna przenosi się pod wiaty, do magazynów bez bocznych ścian. Tam równie często miesza ręcznie i dokładnie rozkłada na dużych przestrzeniach, żeby otulił je monsunowy ciepły wiatr i obmyła wilgoć. Cały proces i ciągłe doglądanie postępów trwa średnio 5 dni. Po upływie tego czasu ziarna przesypuje się do worków i poddaje działaniu monsunowego wiatru. Zazwyczaj co siedem dni przesypuje się ziarna kawy i ocenia zachodzące zmiany. Proces kończy się, gdy ziarna uzyskają pożądanych efekt: napęcznieją, zmienią kolor i zapach. Odrzuca się ziarna, które nie zdążą ewoluować. Te, które sprostają surowej selekcji, są pakowane i wysyłane do Europy – dziś już częściej samolotem niż drogą morską.
Dalej sprawa wygląda już prościej: z europejskich portów trafiają do importerów. Potem do palarni kawy, czasem po drodze do mniejszych kontrahentów. W palarniach kawa trafia do pieca, potem na stół cuppingowy, czyli poddawana jest ocenie i testom. Gdy wszystko gra – do paczek, na półki… No a potem wiadomo, do brzuszka kawosza. 🙂
Wspomniałam wcześniej, że indyjską kawę monsunową można porównać w smaku do robusty dobrej jakości. Jest intensywna, korzenna, nieco dymna ale bez robuścianej goryczki… Jej wyraźny charakter skłonił nas do połączenia jej z klasyczną Brazylią i zaserowowania na świątecznym stole. Brak w niej kwasowości. Jest przyjemnie słodka dzięki naturalnej metodzie obróbki, więc ufam że Ciocie i Wujkowie dadzą się ponieść kawowej historii przy wigilijnym stole… Daj znać jak poszło. 😉
Kawa nas uratuje!
Wasza M.
Martyna Nowak
Dla przyjaciół Kruszyna. ? Prowadzi nasz sklep internetowy. Z kawą związana od ponad 10 lat, z Uno Espresso od czterech. Bezpośrednia, uśmiechnięta i ma miły głos przez telefon. Na codzień pije czarną kawę, z mlekiem od święta. Potrafi docenić dobrego dripa z Kenii i dobry makijaż.